Jeżeli to był horror to ja nie wiem co się dzieje z tym światem. Ile razy można wałkować ten sam temat ja się pytam. Film zrobiony na wzór amerykańskich horrorów klasy Z dla 10 latków. Aktorstwo na bardzo niskim poziomie (przynajmniej aktorki były urodziwe), sceny śmierci to po prostu obraza obraza dla fanów gatunku, fabuła nędzna, postaci płytkie i bez żadnego wyrazu. Dozorca, który miał być ponury i tajemniczy był żałosny, aż zal mi było na niego patrzeć. Nie wiem po co w to wszystko były wmieszane jakieś elementy kryminału. Twórcy mogli się skupić bardziej na scenach śmierci i może wyszedłby z tego przyzwoity slasher. W scenach (nielicznych) gdzie widoczna była krew aż raziło po oczach, że to nic innego jak smaczny ketchup. Film "straszy" bardzo nieudolnie, głównie przez zaskoczenie widza. W tym jednak problem, że każdy dokładnie wie kiedy coś się faktycznie stanie, a kiedy po prostu z kąta wybiegnie kot. No i wg mnie swoista wisieńka na torcie w postaci księcia-ducha-mordercy. Horrory mają to do siebie, że powinne straszyć m.in. postacią, jednak ta raczej w dużej mierze śmieszy niż straszy. Duch, który szwenda się po zamku w pelerynie na łbie i zabija z zaskoczenia nożem. Jedno słowo mi się nasuwa teraz: ŻAL. Moja ocena to 2/10. Głównie dlatego, że fajne panie były, no i jednak, że jest to rodzima produkcja. Odezwał się we mnie patriotyzm.